wtorek, 20 maja 2014

#44

Wróciłam już do domu :) Dzisiaj bardzo dobry dzień. Dużo osób komplementowało mnie, sukienkę, czyli ogólnie mnie w sukience. Wiem, że nie wyglądam jeszcze dobrze, bo jest duuuużo szczuplejszych ode mnie dziewczyn, ale rozumiem wszystkich. Nie codziennie spotyka się osobę, która straciła ponad 30 kg.
"Jaka ty teraz chuda", "Teraz masz szczupłe nogi", " Pasują ci sukienki", " Ładna sukienka, ładnie wyglądasz", "Jak ci się udało tyle schudnąć". Wszystko było baaardzo miłe i mega motywujące.
Dzisiejszy bilans:
-płatki fitness + 125 ml mleka 100 kcal
-jabłko 36 kcal
-3 łyżki jogurtu naturalnego 42 kcal
-2 łyżki jogurtu + łyżka płatków fitness 47 kcal

Razem: 225/650 kcal
Nareszcie jest dobrze, czuję się głodna, ale dam radę. Już nic nie dojem, chociaż mama szykuje spaghetti i zupkę kalafiorową.
Dzisiaj trzymam się planu w 100%. Nareszcie jest dobrze, ale i tak czuję się jakaś niepełna jeśli chodzi o emocje. Jakoś tak nic mnie już dostatecznie nie zadowala, nie zachwyca. Jedyne co we mnie jest to jakiś gniew i smutek, które tylko czekają na impuls. Dzisiaj rano jak rozmawiałam z panią od niemieckiego, która wtedy z tą kartkówką mnie oszukała to już czułam jak szklą mi się oczy, ale nie pękłam. Mama przez przypadek przejechała mi kołem od roweru po nodze... ledwo powstrzymany wybuch gniewu. Nic poza tym we mnie nie ma. Prosty przykład, banalny wręcz. Kiedyś mogłam siedzieć na tumblr siedzieć godzinami i reblogować, a teraz? Przeglądam kolejne strony z obojętnością, nic mnie nie rusza. Nie motywuje. Jak tak można trwać?

Ćwiczenia:
Już pisałam wcześniej, że rower i zaliczyłam zakupy na rowerze :) Sporo łażenia po schodach, spacerowanie podczas przerw w szkole. Na więcej nie mam nawet ochoty, ale jeszcze się zmuszę do ćwiczeń na pupę.
A jak tam u was? :) Trzymajcie się :*

Prawie bym zapomniała : O 8. dzień.
"Twoje największe obawy związane z dietą."
Cóż, bardzo boję się ewentualnego efektu jo-jo.Ogólnie boję się utyć. Boję się? momentu, w którym osiągnę cel, co wtedy? Czy dam radę wrócić do normalnego jedzenia, bez liczenia kalorii, bez żałowania sobie wszystkiego?Jednym słowem, czy dam radę wyjść z diety? Czy to w ogóle można nazwać dietą... Boję się o to co będzie dalej.
Edit.
Tak bardzo nie chciało mi się ćwiczyć, ale coś mnie tknęło i poszłam biegać ^^ 5 km, muzyka w uszach, piękny zapach wilgotnego lasu, który w końcu odetchnął z ulgą widząc słońce, błękitne niebo i od czasu do czasu inni biegacze, rowerzyści, nordic walking-owicze ( nie wiem jak ich nazwać :D) :)
Pięknie jest :D Bieganie zawsze sprawia mi radość. Biegam coraz szybciej, dalej i się z tego cieszę.

Moje osiedle znajduje się jakieś 100 m od lasu, więc z okna mam widok na las. Zawsze w lato słyszę pod oknami muzykę ludzi, którzy robią sobie wieczorne nasiadówki przy lesie. Może to dziwne, ale zawsze miło mi się to kojarzy, ten moment kiedy pierwszy raz w sezonie, wieczorkiem słyszę muzykę pod oknami :D

1 komentarz:

  1. Ja też pobiegałam dzisiaj ;) Tylko mam do wyboru jedną trase i trochę mi się już nudzi... Bilans supcio :) Wstaw zdjęcia swojej metamorfozy :) To zawsze daje większego kopa ^^ Ściskam ;*

    OdpowiedzUsuń