poniedziałek, 5 stycznia 2015

2015

Na wstępie życzę wam wszystkiego co najlepsze w nowym roku :) Nie pierwszy raz i może nie ostatni, ale żegnam się z wami. Sama nie lubię, gdy ktoś znika bez śladu, tak bez pożegnania.
Obsesja liczenia kalorii i w ogóle jak na razie ucichła. Pewnie do momentu, kiedy nie utyję i dupa znowu zacznie mi się palić, gdy przestanę mieścić się w swoje ubrania, ale żyje się tylko raz i nie chcę sobie wszystkiego odmawiać.
Jednak co by nie mówić, ogólnie schudłam jakieś 35 kg. Bloga nie prowadziłam długo, ale jest on częścią mojej drogi, dlatego ciągle wracam do niego z pewnym sentymentem. Cieszę się również, że w tym niedługim czasie mogłam być częścią tego świata. Nie znam was, nie widziałam was nigdy, nie rozmawiałam prywatnie, ale i tak was kocham. Uuu, ckliwie się robi.
Ludzie zaczynają mi mówić, że zauważyli , iż powoli staję się nie do zniesienia. Delikatnie dają znać, że robi się ze mnie "zimna suka". Nieprawda, ja po prostu stałam się silniejsza na zewnątrz, bo wewnątrz już nie bardzo,

Motylki, samych sukcesów !
Pa :*

środa, 22 października 2014

Spontaniczna głodówka, dzień 1.

Piszę, bo jeszcze żyję ( spoko, nie mam zamiaru tego zmieniać). Przedwczoraj i wczoraj żarcie. Urodziny mamy. Tak jakoś więc dziś spontanicznie wyszło, że głodówka, spróbuję ją pociągnąć przez trochę. Nie jest to głodówka za karę, ta głodówka jest dlatego, że jakoś tak wyszło. Tak tak, wiem, że kilka dni przegłodzenia, potem dwa dni jedzenia (ekhem, żarcia), a potem głodówka to kiepski pomysł, ale co ja poradzę, taka już pokręcona jestem, działam wbrew zdrowemu rozsądkowi. Wiem, że taki jednodniowy wyskok to byłby szok dla metabolizmu ( i tak jest), ale jak pociągnę to kilka dni to zrozumie co ma robić. Nie mam siły, dzisiaj był taki dziwny dzień, dużo rzeczy robiłam po raz pierwszy w życiu ( bez skojarzeń proszę), może wam jutro opowiem :)

Trzymajcie kciuki, jako organizatorka konkursu szkolnego mam jutro misję. Sprawić, żeby ten cholerny konkurs mimo wielu komplikacji się odbył !
Tu i ówdzie zaspałam, ale w końcu to także mój pierwszy raz. Pierwszy raz jestem organizatorką.

Trzeba ten jutrzejszy dzień jakoś przeżyć. Dobranoc

poniedziałek, 20 października 2014

#102

Rozdrażnienie, okropne rozdrażnienie mną zawładnęło. Miałam dzisiaj przerobić kolejne dwa tematy z biologii, zrobiłam jeden i to po łebkach. Jutro ostatni dzień na naukę, trzeba będzie spiąć dupę.

Okres jest chujowy no nie ?

Wczoraj się cieszyłam, że mimo okresu nie mam ciągu do słodyczy, a jednak. Dzisiaj uśpiona od pewnego czasu bestia zerwała się z łańcucha. Ale czuję, że nie wpadnę w ciąg.

Napiszę wam bilans, który jest okropny, koszmarny wręcz, pomyślicie o nim, że nie do wiary, jak ona mogła, ale już tak bardzo mi nie zależy na cudzej opinii. Wiadomo, zależy mi na waszym wsparciu, ale nie jest już tak jak było na początku bloga, że z niecierpliwością wyczekiwałam werdyktu: spodoba im się, a może coś za dużo zjadłam? na pewno jest okej? co będzie jak mnie nie pochwalą? Teraz kiedy dieta stała się mną, a nie tylko czymś przy mnie, czymś w co próbuję wejść ja, nie potrzebuję niczyjej oceny ani aprobaty. Coś się zmieniło, ale nie potrafię tego ubrać w słowa. Ale chyba rozumiecie o co mi chodzi. Jak to jest na początku w ogóle odchudzania, a jak to jest po kilkunastu miesiącach, kiedy to cię wręcz wciąga w siebie.

Wrażliwi niech zakrywają oczy, a pozostali niech się trzymają.

- musli z mlekiem
-dwa wafle ryżowe
-serek wiejski
-3 małe paluchy z serem (słodkim)
-5 małych placków z serka waniliowego + trochę syropu klonowego
-3 kosteczki crispello milki
-resztka serka, której nie użyłam do placków
- kanapka z białym serem

Tada! Niech żyje grube ciało. Jutro muszę się podnieść.
Chciałabym może po raz 3. wziąć się za sgd, ale nie chcę znowu liczyć kalorii, chcę jeść mało, ale nie licząc i jedząc to co jako tako lubię.Nie wiem sama.
Boże, zawsze jak jem to czuję niepokój- strach, przed utyciem. Natomiast kiedy jestem taka przygłodniała to czuję spokój i wtedy wiem, że wszystko będzie okej. Chcę tego stanu, tego "będzie okej". Okresie mój najdroższy, nie to, że cię wyganiam czy coś, ale wiesz co... weź wypierdalaj :)

Padam na twarz mimo, że nie mam po czym...

niedziela, 19 października 2014

#101

Cały dzień byłam przekonana, że jest sobota, pozdro.
Idę zaraz przerabiać kolejne 2 tematy z biologii.

Pierwszy dzień okresu... Dostałam go będąc w centrum handlowym. Supcio. Chociaż to tłumaczy potrzebę zjedzenia czegoś normalnego dzisiaj. Zafundowałam sobie szybki obiad. Spokojnie, zdrowy :) Dorsz ze szpinakiem, surówka i ryż (basmati przemieszany z brązowym) + koktajl owocowy.
Kupiłam sobie za radą przyjaciółki torebkę, taką małą przez ramię.
W sklepach mnóstwo szalików, czapek i rękawiczek :3 Potrzebna mi tylko kurtka na zimę, żeby coś do niej dobrać.
Ale dziś pojadłam, ale znowu dużo chodziłam, po centrum i po Szczecinie trochę, bo od Kaskady do przystanku jest troszkę do przejścia.

-musli z mlekiem 0,5 % dzisiaj trochę mniej niż wczoraj
-obiad opisany wyżej
-3 x kromka kukurydzianego chleba z polędwicą drobiową z warzywami + zapomniałam : 150 g jogurtu greckiego z owocami

Dużo, eh, ale nie było napadu ani słodyczy, także jest w porządku :)

Właśnie zdałam sobie sprawę ile dziewczyn odeszło stąd.Dziewczyny, które zaglądały do mnie, do których zaglądałam ja. Nagle ogarnęła mnie jakaś taka nostalgia. Odeszły tak bez słowa, co się z nimi stało, nic tego nie zapowiadało. Dlaczego wy się nie pożegnałyście ?
Przemyślenia tuż przed 23.

sobota, 18 października 2014

#100

Setny post.

Po raz setny do was piszę, do was, do siebie, nieważne.
2626 - mój wynik, tyle ulotek rozniosłam. Dzisiaj rozniosłam ostatnie, które dobiły do założonych 2000, które mam w umowie.

Mam takie pyszne musli, czuję jakbym tylko dla nich żyła. Żyję tylko po to, by przeżyć ten moment, pójść rano do kuchni, nasypać sobie musli do miski i zalać 0,5% mlekiem. Jednak dzisiaj przegięłam, Sypnęłam ich za dużo, a podczas jedzenia nie mogłam się powstrzymać i mimo, że powiedziałam sobie, że odłożę miskę w połowie nie zrobiłam tego. Nawet nie wiecie jak coś takiego może zepsuć dzień, a nie, wy niestety wiecie, to inni nie wiedzą jak garść płatków za dużo może zaważyć na dobrym samopoczuciu.
Ok, potem poszłam z mamą na zakupy, ale takie do domu. Wróciłam do domku, posiedziałam i praca. Znowu połaziłam po osiedlach te 2 godzinki. Bardzo mi się nie chciało, ale cóż, pieniądze nie śmierdzą + każda aktywność jest zbawienna.
Wróciłam i nie wiem co we mnie wstąpiło, chęć jedzenia nie do opanowania. Brzydko mówiąc opierdoliłam całą paczkę wafli ryżowych... przynajmniej nie zjadłam tych smażonych krokietów, które zrobiła mama i co najważniejsze - nie pognałam do sklepu po słodycze.
Także ten:

- musli + mleko 0,5 %  (zajęło mi to cudo 3/4 miski)
- paczka wafli ryżowych, dwa cienkie plasterki polędwicy drobiowej z warzywami

Padam... Plecy mnie bolą od taszczenia tego plecaka z ulotkami.

Co u was ? Podawajcie w komentarzach linki do siebie .

Blogger się zawiesił i pomyliło mi numerację postów. To jest 99. ale zostańmy przy nagłówku 100

piątek, 17 października 2014

Kolejny dzień

Znowu udało mi się odmówić słodyczy. Nie ciągnie mnie do nich, dobrze.
Wiecie co mnie denerwuje ? Mój brak pasji, brak czegoś co wypełniłoby mi mój czas. Ludzie ciągle coś robią, a ja ? Czuję się żałośnie siedząc i obserwując jak inni czerpią z życia garściami. W halloween mam okazję pójść na imprezę, mam nadzieję, że znajomi się nie rozmyślą ( co im się niestety zdarza) i pójdziemy. Brawo, to będzie "aż" drugi raz w tym roku :)
Na razie wypełniam swój czas nosząc ulotki i udając, że się uczę. W ostatnim tygodniu totalnie olałam szkołę i już dostałam swoją "nagrodę", 0/5 z polskiego. Jutro idę z ulotkami, a potem biorę się za biologię, poprzednim razem zaczęłam uczyć się 2 dni przed sprawdzianem, może i dałam radę, ale było okropnie ciężko, teraz daję sobie 4 dni, powinno pójść lepiej.
Biologii nie lubię, co ja tam w ogóle robię, na rozszerzeniu ... Za to wos lubię bardzo bardzo, dobrze mi z niego idzie. TT też jest okej ( tłumaczenie tekstów).

Eh, lubię się tak przed wami otwierać i opowiadać.
Wczoraj skończyłam zlecenie na 2000 ulotek. Dużo chodzenia po osiedlach, dzisiaj na wadze 60,7 kg. Dam radę, 5 z przodu... tak blisko. Nie wiem czemu, ale bardzo mi na tym zależy.

Chcę iść na jakieś zajęcia w klubie fitness, niby w domu też można ćwiczyć, ale do ćwiczeń w domu w ogóle nie mam motywacji. Ja muszę wychodzić gdzieś z domu, muszę coś robić, bo oszaleję.

Jestem członkiem zarządu w samorządzie. Jestem jedną z siódemki najważniejszych uczniów w szkole, nie żywię wobec tego żadnych uczuć, poza tym, że lubię być potrzebna i kiedy coś przygotowujemy jestem spełniona, to żadnych więcej uczuć. Jestem również członkiem 7-8 osobowego wolontariatu w szkole. Ta sama sytuacja, kiedy jesteśmy razem i coś robimy czuję się dobrze, nareszcie potrzebna, ale kiedy kończymy i nadchodzi czas spokoju jest mi znowu tak obojętnie. Co mam jeszcze na siebie wziąć, żeby czuć się potrzebną?

Śmieszne, dobrze sypiam, śpię tyle ile trzeba, ale nie pamiętam kiedy byłam wyspana. Podkrążone oczy, popękane, poobrywane usta, blada- w sumie zaczerwieniona od syfów twarz. Kobieto, jak ty wyglądasz.

czwartek, 16 października 2014

...

Hej, tak, to ja. Napisałabym jakąś wzniosłą notkę na temat powodu mojego powrotu, ale tak nie zrobię. Napisałabym, że po napadach bla bla bla wracam ze zdwojoną motywacją, bo to nie tak. Nie ma żadnej motywacji, niczego co by mnie pchało do przodu, bo prostu dobrze mi z głodem u boku. Znowu się w to zapadam. Już od jakiegoś czasu nosiłam się z zamiarem napisania, ale bałam się, wstydziłam tego, że już się żegnałyśmy, że było miło i fajnie, a ja znowu wracam.
Czy przez czas gdy mnie nie było ( nie kłam, i tak tu wchodziłaś) męczyły mnie napady ? Kilka, ale zazwyczaj nie były to napady, a głupie bezmyślne chrupanie. Jadłam normalnie, w moim mniemaniu za dużo, ale jednak wymiary poleciały, po ubraniach widzę i w sumie po centymetrze też, centymetr w biodrach zleciał, zawsze coś. Waga też leci w dół, ruszyła, jak kolejka górska, kiedy się zatrzyma? Nie wiem.Znowu uczucie niedosytu jest dla mnie czymś normalnym i pożądanym.
Nie pytam, czy mnie przyjmiecie, po prostu tu wchodzę.
"Puk puk" - "Kto tam?"- "To znowu ja"- *skrzypnięcie bramy*

Zawsze głodna bestia, która siedzi we mnie została ujarzmiona.