środa, 30 kwietnia 2014

#22

Hej, na wstępie chcę wam podziękować za każdy komentarz. One mnie motywują, czytam każdy z nich :)

Majówkaaa i nareszcie wolne. Wiem, że dopiero co wolne było, ale jakoś człowiek chciałby więcej wolności. Siedem dni wolnego, czujecie to? :3 Ciężko było wytrzymać te ostatnie godziny w szkole, ale dało radę. Na wf-ie jakimś cudem nie było gry w siatkę, każdy robił co chciał, więc po krótkiej rozgrzewce z przyjaciółką wzięłyśmy piłkę do kosza i z trzema innymi koleżankami poszłyśmy grać. Piłka co chwilę nam gdzieś uciekała, więc po nią biegałam, każdy dodatkowy ruch się przyda ^^ Na dworze znowu słońce, to ładuje moje baterie pozytywną energią. Jutro o 7, czyli jeszcze przed śniadaniem idę z przyjaciółką pobiegać. Już od dawna myślałam o tym żeby tak spróbować, a że przyjaciółka to ranny ptaszek i na dodatek lubi biegać to korzystam ^^ Tak w ogóle dzisiaj z mamą kupiłyśmy sadzonki truskawek i poziomek i mamy je na balkonie, mam nadzieję, że coś nam z tego wyjdzie :) Aaa, zapomniałabym. Jutro mam okazję pojechać rowerem jakieś 20 km, ale celem jazdy jest ogólnie pojechanie na obiad do takiej miejscowości, w której są różne grill bary dla rowerzystów. No cóż, musiałabym zjeść jakąś kiełbasę lub kaszankę. Chyba, że zrobiłabym sobie kanapkę jakąś dobrą z ciemnego pieczywa + jabłko i kiedy rodzinka jadłaby obiad ja bym zjadła to, no ale później w domu mama i tak by kazała coś na obiad dojeść, więc jak myślicie, co mam zrobić? Pojechać z nimi i zjeść kaszankę, czy zostać w domu i udać, że jadłam obiad?
A co do jedzenia
Bilans :)
-płatki fitness + mleko 0,5% + trochę banana 150 kcal (przed szkołą)
-jabłko 36 kcal ( w szkole)
-1 x chrupkie z szynką drobiową i papryką 35 kcal ( w trakcie szkoły jak na moment byłam w domu koło 13:30)
-trochę fileta z dorsza z piekarnika + przyprawy + mizeria ok. 80 kcal + zioła na jelita
- jabłko 36 kcal + 3 plasterki banana 4 kcal? + 1x chrupkie z szynką drobiową i papryką 35 kcal = 75 kcal
24. dzień SGD 376 / 450

Trzymajcie się :*

wtorek, 29 kwietnia 2014

#21

Cześć ^^ Ach, ja już żyję majówką. Tydzień wolnego mam, bo w szkole piszą matury :) Praktycznie przez cały weekend mam luz, jeszcze tylko napiszę wypracowanie na j.polski. Temat jest ciekawy "Człowiek wobec spraw doczesnych i wiecznych". Tak się składa, że ten temat pasuje do wielu z nas. Mam nadzieję, że coś mądrego tam napiszę.
Jutro wf w szkole, błagam żeby nie było gry w siatkówkę...
Wczoraj byłam u sąsiadów żeby oddać im kota, który uciekł i znalazł się u mnie pod drzwiami. Później sąsiadka mnie poprosiła, czy mogłabym jej pokazać jak obciąć kotu pazurki. Pazurki obcięte, przynajmniej te z przodu, ale powiem jedno: to bolało! Dłonie mam pięknie podrapane :) Ale w sumie nie pierwszy raz kiedy jakiś kot mnie tak załatwił, więc nie użalam się nad sobą. Co do kotów, to mój właśnie śpi sobie u mnie na łóżku, zauważyłam, że on bardzo lubi miejsca gdzie mną pachnie, a najlepiej żeby w tym miejscu były jakieś moje ubrania, wtedy kładzie się na nie zadowolony jak nie wiem co.
Dieta? A również dobrze idzie ^^ Kolejny zaliczony dzień. Jakieś 20 minut temu zjadłam kolacje ( jem kolację żeby nie mieć wieczornego napadu).
 Bilans:
- 2x chrupkie z szynką drobiową 60 kcal + gryz marchewki 2 kcal+ herbata czerwona
-jabłko 36 kcal
-2 kotleciki sojowe + mizeria ok. 90 kcal
-2 x chrupkie z szynką drobiową i cienkimi plasterkami papryki 70 kcal + zioła na poprawę pracy jelit

23. dzień SGD 258/300
Trzymajcie się :*

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

#20 Maj

SGD kończę 6.05 i wtedy też wdrażam w życie plan "Maj". Chcę ułożyć swój własny plan. Tak jak ktoś kiedyś ułożył HSGD, SGD. Obecnie jestem niby na SGD, ale i tak bardziej swoje bilanse prowadzę. Jest napisane 600, a ja jem 200... To chyba nie o to chodzi. Dlatego pomyślałam, że wdrożę coś swojego :) Oto są ogólne zasady:

-ograniczam smażenie do minimum,
-piję więcej wody,
-co najmniej 3 razy w tygodniu ćwiczę "mocniej"? Tj. bieganie, rower, marszobieg, wf, ćwiczenia z płytą itp., chyba każda z nas intuicyjnie wie co oznaczają takie mocniejsze ćwiczenia,
-jak najwięcej ruchu, tak ogólnie np. dodatkowe przejście po schodach, spacery, łatwe ćwiczenia w domu typu 50 brzuszków + przysiady,
-warzywa, owoce, 
-muszę zjeść śniadanie, dobrze jeśli będzie większe niż opcjonalna kolacja,
- limit max. 650 kcal w tygodniu, a w weekend max. 700 ( to nie znaczy, że muszę się zbliżać do granic),
-nie jem nic czekoladowego, tłustego,
-pilnuję karteczek.
Na którymś blogu natrafiłam na świetny według mnie pomysł. Dziewczyna pisała, że będzie robić sobie karteczki z hasłami np. "dzisiaj 2 l wody", "dzisiaj idziesz na rower"
Pomyślałam, że również porobię takie kartki i będę je losować wieczorem żeby wiedzieć co mnie jutro czeka :) W sumie jak to będzie dokładniej wyglądało to się okaże dopiero w praniu. Na kartce będzie mogło być napisane np. " przymusowe 30 skoków na skakance" i nawet jeśli wracam danego dnia z biegania to skaczę i nie marudzę. Doszłam również do wniosku, że mogę zrobić "-100 kcal" i wtedy zmniejszam limit na dany dzień. Nie wiem już jak wam to lepiej wyjaśnić. Jak wspomniałam, wszystko się okaże w czasie. Jeśli mi się jakieś zasady przypomną lub coś jeszcze nowego wymyślę to oczywiście dopiszę, bo do 6. maja jeszcze troszkę czasu. Ale tak ogólnie to co o tym sądzicie ? 

#19

Cześć ^^  Zła passa chyba została przerwana, ponieważ dzisiaj jest ... KOLEJNY DOBRY DZIEŃ :) W poniedziałki mam normalnie do 12: 30, ale ponieważ pani nie zjawiła się na ostatniej lekcji to wyszliśmy i  12:15 już byłam w domku. Prawie od razu wskoczyłyśmy z mamą na rowery i pojeździłyśmy po mieście żeby zakupy na ten tydzień porobić. Nie tylko dla nas, bo to zazwyczaj najwięcej dla kota kupujemy, on potrafi zjeść tyle, że aż się dziwie, że on gruby nie jest : O Też bym tak chciała. No niestety, życie jest naprawdę niesprawiedliwe xd. Jeśli można mój styl odżywiania nazwać dietą to dieta idzie dobrze ^^ Już dawno nie było mi tak fajnie. Może to dzięki temu, że w końcu wyszło słońce i człowiekowi od razu lepiej? Poza tym przygotowałam sobie dzisiaj obiad. Sama, nareszcie. Mama ciągle się denerwuje, że dla mnie trzeba inaczej gotować i w ogóle, więc dzisiaj zmyłam za nią naczynia. Zrobiłam sobie sama obiad i może będzie zadowolona, ponieważ ja osobiście jestem ^^ Lubię sobie sama przyrządzać jedzenie.

Dotychczasowy bilans: Edit. godz. 18:32
- płatki fitness(większa garstka) + mleko 0,5% (125 ml) + 5 cieniutkich plasterków banana za 120 punktów :D
-jabłko za 36 punktów
-3 kotleciki sojowe (niby schabowe)(1 szt. ok. 5-6g) + brokuły razem mamy 100 punktów
-pół marchewki (a nawet nie) 6 kcal + jabłko 36 kcal + troszkę mizerii 20 kcal + chrupkie z serkiem kanapkowym 50 kcal + trochę dżemu 30 kcal = 142 kcal
+ napar z mięty i lnu (na poprawę pracy jelit)
[Nie wiem, czy zjem kolację, może kromkę z dżemem? Ostatnio mam taką ochotę na ten nasz domowy dżem, że mogłabym żyć tylko nim!]- przed editem
Znacie to uczucie kiedy nagle przychodzi chęć na jedzenie? Mnóstwo jedzenia... prościej mówiąc, czujecie nadchodzący napad. Ja tak i miałam zamiar zjeść tylko jabłko, a jak widać kolacja się rozrosła, ale jakimś cudem powiedziałam sobie, że nie mogę kolejny raz zawalić. Wzięłam na talerzyk rzeczy, które pozwolą mi podjeść, ale nie będą to puste, monstrualne kalorie i tak oto ocaliłam siebie! Wyszłam z tej walki w dosyć nienaruszonym stanie :)
22. dzień SGD z wynikiem 398 / 400 Udało mi się, uff

A teraz muszę się w sobie zebrać żeby powtórzyć na historię, sprawdzian już jutro. Może się do tego zabiorę, oby :P
Trzymajcie się chudo :*


niedziela, 27 kwietnia 2014

#18

Cześć wam :) Dzisiaj dzień taki jakiś nie taki. Sama nie wiem jak to dzisiaj jest. Na dzisiaj był taki fajny plan, ale mama go zniweczyła w jednym momencie słowami " zbieraj się, za 30 minut wychodzimy zjeść na mieście"... I jak tu odmówić. Nie da się. W domu nic do jedzenia nie ma, więc zaraz padłoby pytanie typu ''a co ty masz zamiar dzisiaj jeść?" Tak więc przebrałam się i poszliśmy. W restauracji dostaję talerz, a na nim 50% ziemniaków, garstka warzyw ( na bogato, a co im tam), mnóstwo sosu śmietanowo-koperkowego i grillowany filet z kurczaka. Ok... Tak więc zjadłam te warzywa i fileta starając się omijać sos i ziemniaki. Poszło chyba nie najgorzej, ale jakoś dobrze też nie jest.

Bilans:
- płatki fitness + mleko 0,5 % + 5 cienkich plasterków banana 150 kcal
- 1x chrupkie z serkiem kanapkowym, 1 x chrupkie z dżemem i 3 cienkimi plasterkami banana 110 kcal
- filet z kurczaka + garść warzyw ( sałata, pomidor, ogórek, kukurydza) + minimalna ilość sosu 350 kcal?

Jeśli już nic dzisiaj nie dojem to będzie 21. dzień SGD z wynikiem 610/700

Aż mi niedobrze od tego jedzenia, fuj....

sobota, 26 kwietnia 2014

#17

Kolejny dobry dzień, mamy godzinę 13:14 hmm, mam nadzieję, że nic mi dnia nie zepsuje. Na razie zjadłam na śniadanie 100 kcal, a na drugie 150 kcal. Dokładniej będzie podane w bilansie na koniec dnia ;) Pogoda znowu ładna, chociaż zanosi się na deszczyk, ale nieduży, bo chmury nie są jakieś metalowe. Próbuję się w sobie zebrać żeby wyjść na rower, chociaż na chwilę ruszyć tyłek. Wszystko spoko, ale jakoś jednak nie mogę się zebrać, zobaczymy co z tego wyniknie ^^ Dzisiaj rano się ważyłam i po tym wszystkim nie utyłam, ufff.... Nie schudłam, ale przynajmniej nie przybyło mi na wadze :3 Jest dobrze, trzymajcie się :*

Mmmm, cudowny zapach, nad moim miastem właśnie przechodzi burza. Już od jakiejś godziny, błyskało się, grzmiało, padało. Teraz jeszcze tylko słychać grzmoty. Nie tylko ja potrzebowałam oczyszczenia, ziemia też :) Jak już mówiłam, to był kolejny dobry dzień. Dzisiejszy bilans raczej też ładny ^^

- 2 x chrupie z dżemem domowej roboty z owoców z działki 100 kcal + trochę czerwonej herbaty
- 1 x chrupkie z dżemem + 100 ml kefiru i kilka truskawek i odrobina banana 150 kcal
- zlizana odrobina serka kanapkowego z noża 10 kcal
- jabłko 36 kcal
- płatki fitness + mleko 0,5 % 120 kcal (polecam, na długo zapycha)
 20. dzień SGD 416/650 :)

ćwiczenia:
 pooonad 20 kilka km przejechane rowerem, w 1 godz. 40 min ^^

Czuję, że coś się zmienia... na lepsze? Okaże się :)

piątek, 25 kwietnia 2014

#16

Hej dziewczyny, dzisiaj w końcu dobre wieści! Jak na razie zjadłam 3 jabłka, planuję jeszcze 1 lub może 2, to zależy, czy będę głodna. Do jedzenia mnie nie ciągnie, mam nadzieję, że tak zostanie i w końcu wezmę się w garść ;) Dzisiaj piękna pogoda, w szkole idzie mi coraz lepiej, jeszcze tylko z historii się ogarnąć i dam radę. Jutro jestem cały dzień sama w domu, spokój do 21 <3 Planuję nie zjeść obiadu, bo na obiad filet z kurczaka, może za to trochę rosołku? Albo w ogóle obiadu nie ruszę, to się okaże :) Trzymajcie się chudo :*

Edit.
Dzisiejszy dzień jak najbardziej udany, zjadłam 4 jabłka, owszem, dzięki nim głodu nie czułam dlatego było to łatwiejsze niż głodówka :)
19. dzień SGD 144 kcal/ 500 kcal
 Myślę, że już teraz można spokojnie wszystko zacząć na świeżo. Może być tylko lepiej ^^
 Dzisiaj ćwiczeń nie było, ponieważ długo byłam z moimi przyjaciółmi na świeżym powietrzu, polana, koc, moje ostatnie jabłuszko i woda = idealne późne popołudnie :)

czwartek, 24 kwietnia 2014

#15

Wiem, że wam marudzę, ale chcę wam powiedzieć coś ważnego dla mnie. Jak mogłyście przeczytać w moim ostatnim wywodzie, mój metabolizm chyba umarł... Chciałam jutro zrobić sobie za karę głodówkę, ale doszłam do wniosku, że pewnie będzie tak jak dzisiaj. Napad i po głodówce.Głodówka jeszcze mnie czeka, więc nic straconego. Poza tym jeśli chcę ruszyć moje ciało to nie mogę mu zrobić kolejnej głodówki, bo nie odnajdzie się już w tym, zgubi się. Kupiłam dużo jabłek i postanowiłam, że jutro jem tylko je. Nie muszę głodować, a powinno to ruszyć moje trawienie i skoro będę jeść to nie powinno być napadu. To już jest moja jedyna szansa, muszę wrócić na drogę ku perfekcji, oczyszczenie powinno mi pomóc. Poza tym zainteresowałam się tymi napadami, poczytałam i się dowiedziałam, że to skoki cukru w mojej krwi. Po restrykcji, którą długo utrzymywałam jedno złamanie się wystarczyło by cukier zaczął szaleć. Trzeba go poskromić żebym znowu miała kontrolę i czuła się dobrze. Dzisiaj już ćwiczyłam, jak ruszamy dalej to ruszamy :) 300 skoków na skakance, 10 przysiadów, 10 skłonów, 50 brzuszków. Wracam tam gdzie trzeba ^^ Życzcie mi powodzenia i trzymajcie się chudziutko :*



Boję się efektu jo jo...

#14

Z góry dziękuję tym, którzy dadzą radę dzisiaj przez to przebrnąć...

Ostatnio dużo myślałam nad wszystkim, w sumie bezustannie to robię. Tysiące gnębiących mnie myśli przebiega przez głowę. Nie odpuszczają. Z jednej strony zastanawiam się jak to było kiedyś, już nie pamiętam jak to jest zjeść bez wyrzutów sumienia. Zjeść, wstać od stołu i tak po prostu pójść dalej. Chciałabym potrafić cieszyć się jedzeniem, nie miewać chwil, gdy z głodu mnie wsysa do środka, ale i nie mieć napadów. Jeść normalnie?  Wiecie, wyjść z rodziną, zjeść coś normalnie, wrócić do domu i dobrze się ze sobą czuć, przecież wiem, że w jeden dzień nie utyję, ale to nie zmienia faktu, że lęk siedzi gdzieś tam we mnie i czeka tylko na okazję by wyjść. Jednak jak się tak zastanowię to nie potrafię tak, jest mi dobrze tu gdzie jestem. Zawsze sobie mówię, że jak jeszcze trochę schudnę to wtedy się zastanowię nad tym jak zwiększać sobie limity, jak wrócić. Czy ja się oszukuję? Jeden dzień jest dobrze, a na następny dzień jest mi źle. Mam kontrolę, a później jej nie ma. Co się dzieje... Czuję się dziwnie, tylko kalorie się liczą, to w sumie one decydują o tym, czy będę zadowolona czy nie. Na co nie spojrzę, wszędzie one. Jaki jest cel tego, że ja wam to piszę? Sama nie wiem, nie mam pojęcia. Wiecie, nie mam żadnego celu w życiu, nie wiem co chcę robić, do czego dążę. Żadnej pasji, żadnych marzeń. Co ja chcę robić dalej w życiu... kurwa, tego też nie wiem. Czuję się tak bez sensu, po prostu sobie jestem i marnuję mnóstwo czasu. Zero rozwoju z mojej strony. W niczym się nie doskonalę. Lubię śpiewać, ale wstydzę się nawet powiedzieć mamie, że chciałabym się w tym kierunku rozwinąć. W sumie nie tylko mamie, nikomu o tym nie mówię. Z resztą... komu? Przyjaciół zbyt wielu nie mam, nie mam się z kim spotykać, tylko 2-3 osoby. Super co? Ale jak ja mam zdobywać przyjaciół jak ja się wstydzę ludzi, nie mogę się przełamać, kiedy jestem w towarzystwie ciągle myślę o tym, że każda powiedziana lub zrobiona przeze mnie rzecz będzie źle odebrana i wyjdę na idiotkę. Podsumowując, chciałabym móc tak jak kiedyś planować sobie co zjem, lubię tak mieć zaplanowane, lubię mieć zajęty czas, lubię być w ruchu. Postaram się sama dla siebie, znowu będę sobie planować i jeść 400 kcal kiedy jest powiedziane, że tyle ma być. Przecież 400-600, a nawet 800 to niedużo, muszę to w końcu zrozumieć, ale jak... jak przychodzi śniadanie, wszystko spoko, zaplanowane, a ja zmieniam plany żeby zjeść mniej, no chore to jest.
Bądźcie silne, trzymajcie się :*
Ps. dzisiejsza głodówka jak na razie idzie dobrze, chociaż jest dopiero 15, a moje myśli już krążą wokół jedzenia. Jak zwykle, moje myśli przy jedzeniu, nawet jeśli go nie chcę, nie znam umiaru. Zaczynam jeść, nie mogę skończyć. Co się ze mną dzieje... Nooo, jak się spodziewacie, pękłam :) F.U.C.K staczam się, co ja mam zrobić, myślicie, że głodówki mi jeszcze pomogą? Mój metabolizm chyba umarł. Królestwo przemyśleń odwiedzam raz na 5-6 dni. Jak ja mam to ruszyć. Pomocy :c
Bilans:
płatki fitness + mleko 0,5 % 104 kcal
gratka 88 kcal
3 chrupkie kromki, 2x z serkiem i 1x z mozzarella 200 kcal
Razem 392 / 450 18. dzień SGD
bilans byłby niezły gdyby nie było to zjedzone w godzinę... poza tym zaplanowana była głodówka, czyli złamałam się dzisiaj, a trzeba było zrobić sobie herbatę i przetrzymać to, ale czasu niestety nie cofnę.

#13

Wracam, dużo myślałam i w sumie nadal nie wiem czego chcę. Zaliczyłam dwa upadki, gdzie raz dobiłam nawet do 1000 kalorii :O Prowadzę nie tylko bloga, ale i również swój pamiętnik, do którego polało się wczoraj mnóstwo żalu. Postanowione, nie chcę stracić tego co mam, chcę chudnąć dalej. Jeszcze nie wiem co i jak, ale wiem, że mimo dwóch zawalonych dni idę dalej, nie zatrzymuję się. Wczoraj wieczorem postanowiłam, że dzisiaj nie jem nic, głodówka. Ostatnio ciągle czułam potrzebę jedzenia, może gdy znów poczuję znajomy głód i się oczyszczę to uda mi się nad sobą zapanować. Taką mam nadzieję. Dzisiaj mam zamiar pić samą wodę, w szkole tylko wzięłam jedną gumę miętową do ust, bo zapomniałam, że to przeczy mojemu postanowieniu o samej wodzie, mimo tej małej wpadki reszta dnia musi być całkowicie udana. Chcę w dzisiaj w bilansie mieć piękne, okrągłe 0. Zaraz lecę znowu do szkoły, bo jak już pisałam, byłam, ale okazało się, że dopiero dzisiaj wywiesili na zastępstwach informację, że nie ma pani od historii, a to dla mnie dobra wiadomość bo miał być sprawdzian, a nie za wiele na niego umiem, ale co się odwlecze to nie uciecze, a szkoda :)
Trzymajcie się :*
Wieczorem napiszę jak poszło i odwiedzę wasze blogi ^^

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

#12

Dzień cudowny wręcz, na dworze jest wiosennie, w przypływie bardzo dobrego humoru, na który złożyło się wiele czynników postanowiłam, że muszę nieco spraw przemyśleć. Mam nadzieję, że zrozumiecie. Potrzebuję trochę czasu, a może mniej niż sądzę? Jednak nie myślcie, że odchodzę od SGD, wszystko idzie dalej, nie zawalam. Nadal będę was wspierać i wracam niedługo, jak mówię, może nawet szybciej niż sama sądzę. Podsumowując, w głowie mam wiele różnych myśli i po głowie chodzą mi pewne dwie możliwości, muszę to rozważyć :)
Trzymajcie się chudo :*

niedziela, 20 kwietnia 2014

#11

Na wstępie mówię, że dzisiaj chyba poszło mi całkiem nieźle ^^ Pomijając to, że były to jedne z gorszych świąt to i tak były momenty kiedy  było spoko. Nie będę wam opisywać całej sytuacji, bo to zbyt długa historia :) Przejdźmy do sedna.
Bilans 13. dzień SGD
- kilka łyżek białego barszczu 40 kcal ?
- 2 jajka 156 kcal
- 4 łyżki sałatki ( nieduże) ( rzodkiew, kukurydza, papryka, surimi, seler, trochę jogurtu greckiego) 100 kcal
- plaster pieczonej szynki z indyka 30 kcal?
- mnóstwo herbaty bez cukru + podczas spaceru z mamą i bratem wypiłam wodę z cytryną
Nie potrafię dokładnie określić kalorii, ale na pewno nie zawaliłam!
razem 326/700 :) A jak wam poszło ?

Trzymajcie się chudo :*

sobota, 19 kwietnia 2014

#10

Dziękuję wam za wsparcie, naprawdę źle się czułam po tym kawałku sernika. Zdecydowałam, że nie robię już więcej ciast, nie chcę już ich jeść, odrzuca mnie od nich jak na ten moment. Postanowiłam, że skoro zawsze innym mówię, by nie oglądać się za siebie, na porażki , ale patrzeć przed siebie, skoncentrować się na celu to sama się do tego zastosuję. Okazuje się, że łatwiej jest tak mówić niż robić. Wiem, że kiedyś musiałam się złamać, bo taki już człowiek jest, głupi, szkoda tylko, że stało się to przed świętami, czyli wtedy, gdy myślałam, że dam radę, ale dzisiaj ponadrabiałam wczorajsze straty. Jest mi już znacznie lepiej, jeszcze w nocy się budziłam męczona myślami o tym serniku o.0 Ale dzisiaj patrzę na to już inaczej. Nowy dzień, nowe, świeże myślenie. Przespałam się z tym i mi lepiej. Wiem, że źle zrobiłam, ale nic nie jest stracone :) Już wiem jak to ciasto smakuje i mam nadzieję, że nie będzie mnie już kusić i do końca świąt nie będę jeść słodkości.

Pełny bilans dodam wieczorem, jak już będę pewna wszystkiego, chociaż dzisiaj już nie ma się o co martwić.
Oczywiście bez kary, która w sumie była przyjemnością się nie obyło. Przebiegłam ok. 8 km w godzinę i 10 minut, spaliłam 410 kcal ( mam taki mały gadżet, który to liczy patrząc na moją wagę, wzrost i w ogóle). Pogoda piękna to i od razu jakoś tak przyjemniej :) Potrzebuję tylko jednego, siły... Nie chcę już więcej czuć się tak jak wczoraj. Trzymajcie się chudziutko :*
Kocham ten stan kiedy jest tak jak zapowiedziałam :)
Bilans 13. dzień SGD
- 2 x chrupkie pieczywo z chudą szynką drobiową 60 kcal + pół kubka herbaty czerwonej
- warzywa chińskie i pokrojony kurczak 130 kcal
- 5 truskawek 11,65 kcal
- 2 garści borówek ok. 70 kcal

razem 271,65 /650

piątek, 18 kwietnia 2014

#9

Nie mogę z tym wytrzymać, wy mnie tak chwalicie, a wiecie co ja dzisiaj zrobiłam? Zjadłam kawałeczek sernika, tak tego z jogurtów greckich. Nie był jakiś duży, ale i tak. Nie mogę sobie tego wybaczyć, jutro koniecznie muszę iść na rower lub pobiegać, nie ma wymówek! Nie chcę być jedną z tych, która po świętach będzie przepraszać i się kajać bo za dużo pożarła. Wiem, że mogłam zrobić cokolwiek innego, by odwieść się od pomysłu zjedzenia tego, czuję się tak beznadziejnie, że naprawdę. Gorzej być nie może, tak sobie mówiłam, że dam radę się oprzeć i w ogóle, myślałam, że takie wpadki już mnie nie dotyczą, ale najwidoczniej myliłam się. Czuję się z tym beznadziejnie, żałośnie wręcz. Dziękuję za uwagę dobranoc, oby wam poszło lepiej niż mnie :) Mówię wam, nie warto mieć tej chwili "szczęścia", by później być gnębionym przez wyrzuty sumienia, myślałam, że już ten temat sama ze sobą przerobiłam, ale najwidoczniej za słaba jestem. Dobija mnie to, że jeszcze po 18 naprawdę mogłyście mnie pochwalić...

#8

No hej ^^ Jak tam przygotowania do Świąt? Mnie dzisiaj ledwo się udało przekonać mamę, że skoro robimy sernik ( taki z jogurtów greckich) to szarlotka jest już  zbędna. Poza tym mam fajny przepis, który już miałam okazję wykorzystać na takie fajne ciastka z jabłkiem (1szt.- 65 kcal). Może i nie mają one jakoś najmniej kalorii, ale lepsze to niż objadanie się jakimiś ciasteczkami w czekoladzie i nie wiadomo co jeszcze. Tak się zastanawiam, czy skusić się na jeden kawałek tego naszego sernika, czy nie ( 1 kawałek- ok.200 kcal). Z jednej strony myślę, że nic mi się nie stanie i nie jest to najgorszy pomysł, a z drugiej strony boję się, że będę tego żałować... sama nie wiem, niezdecydowana okropnie jestem.
Okii, jako, że jestem po obiedzie i już wiem co zjem na ostatni posiłek to mogę to podliczyć. Powiem wam, że najadłam się obiadem i czuję się winna za to, że pozwoliłam sobie się najeść... ja to mam problemy -,- szkoda gadać ;)
12. dzień SGD
Ale bilans w sumie niezły mi wyjdzie ^^
- ok. 15g płatków fitness + 125 ml mleka 0,5% 99 kcal
- 4 truskawki (małokaloryczne i dobrze zapychają przed np. obiadem) 9,32 kcal
- trochę kurczaka pokrojonego z warzywami chińskimi i przyprawione curry ok. 130 kcal
- to planuję zjeść : 2 wafle ryżowe 78 kcal + czerwona herbata
w dzień woda do picia
Powinno być razem: 316,32 / 450
+ w dzień jeździłam z mamą rowerem po mieście ( zakupy )
za niedługo wychodzę z domu połazić, więc też coś spalę, a ogólnie pogoda taka sobie, a ja czuła na zmiany ciśnienia mam lenia ;/ Wiem, że ciągle narzekam, ale czasem trzeba. Nie zdziwię się jeśli nie będziecie miały ochoty tego czytać ;)
 Trzymajcie się chudo :*
Drobny edit.
Tak jak założyłam na kolację razem z przyjaciółmi zjadłam 2x wafel ryżowy i popiłam to czerwoną herbatą. Mama postanowiła, że zrobimy dwa serniki, jeden z jogurtów greckich, a drugi z chudego sera tak jak podpowiedziała mi lekki-motylek, dziękuję Ci :) Ten sernik mamy już pachnie, już w kuchni próbowała mi wciskać do oblizywania łyżki, ale nie dałam się! Mam nadzieję, że w te Święta mi się uda nie przytyć, nie przekroczyć limitu, który na całe szczęście na niedziele wynosi 700 kcal, a mimo to cieszyć się Świętami :) Wam również tego życzę kochane :)

czwartek, 17 kwietnia 2014

#7

Ten post będzie raczej niezwiązany z dietą, motylkami ani niczym takim. Tego wieczora chciałabym wam przedstawić mojego najlepszego przyjaciela.
Tak tak, to jest moje kocisko, od razu mówię, że to jest on :) Nie wiem co on w sobie takiego ma, że zawsze wyczuje kiedy jestem smutna. Przychodzi wtedy do mnie i mnie zaczepia, rozdaje buziaki i się przytula. A i czasem łasuch jeden zje coś na co ja akurat nie mam ochoty, a mama wciska, a wy macie w domu takie swoje łasuszki? ^^ A właśnie co do jedzenia, to uważacie, że dobrym pomysłem jest zjedzenie odrobinę więcej przed Świętami żeby nie pojechać do dziadków taka wygłodniała i nie rzucić się na jedzenie? Uważacie, że to mi coś da? Chętnie poznam wasz punkt widzenia. Bo nawet jeśli nie mam ochoty na jedzenie to chyba trzeba zadbać o to żeby uniknąć obżarcia się na śniadaniu w niedziele. :) Pozdrawiam was i życzę dobrej nocki :*
Ekhem, mając na myśli więcej jedzenia nie mam na myśli przekraczania limitów!

#6

Hej wam ^^ Dzisiaj plany troszkę się zmieniły. O 10 wstałam i o 11 wyskoczyłam z mamą do sklepu odzieżowego obok nas. Ja sobie nic nie kupiłam, ale mama trafiła na fajne spodnie. Później stwierdziłam, że może w końcu pojadę do galerii i kupię sobie torebkę i jakieś buty. W sumie miała być tylko torebka, bo była już od dawna w moich planach, ale mama rzuciła hasło "buty, bo w trampkach na Wielkanoc się chyba nie pokażesz". Także zadzwoniłam po przyjaciółkę i ruszyłyśmy. Buty znalezione, torebka również, a i pierścionek się kupiło ^^. No cóż, muszę wam powiedzieć, że zamiast postawić na jakąś herbatę to kupiłam sobie jogurt z truskawek, na szczęście wszystko robione na miejscu, więc to naprawdę były truskawki :) Dzisiaj mój bilans musiał podskoczyć, bo czuję się już coraz słabiej, jestem obolała, czuję każdy mój mięsień, padam o 9 wieczorem i ledwo się podnoszę o 10 rano... z bólem głowy na dodatek, może te dodatkowe kalorie pozwolą mi jakoś odżyć. Taką mam nadzieję. Aaaa i wczoraj mama wpadła na "świetny" pomysł. Skoro mam tyle wolnego to może mnie zapisze do lekarza i do laboratorium na badanie krwi, bo to osłabienie i bladość może wynikać z tego, że coś jest nie tak. Na razie tylko czasem coś wspomni, że to może kwestia jedzenia lub raczej brak tego jedzenia, ale chyba sama za bardzo w to nie wierzy, bo staram się sprawiać pozory, że coś jem :) Co ja mam zrobić w związku z tymi badaniami? Eh... Ale są też pozytywne rzeczy przed Świętami. Lada dzień przywiozą mi moją nową szafę do pokoju i jutro też przyjeżdża brat ^^ Od grudnia się nie widzieliśmy :c
Ok, dodam już bilans, bo nie planuję nic jeść... mam nadzieję, że dam radę, a jeśli coś pójdzie nie tak to dam znać. Od tygodnia w pokoju, tuż obok mnie leży paczka małych herbatniczków... Nie dam im się !
Bilans:
11. dzień SGD
- 2 x chrupki chlebek z wędlinką 73,2 kcal
- jogurcik truskawkowy 280 kcal :c
Razem:  353,2 /500 troszkę mi się dzisiaj zaszalało
Ćwiczenia? Za bardzo obolała jestem, nawet nie wiem po czym... Ale chyba podczas 1,5 godziny zakupów coś tam spaliłam :) Trzymajcie się kochane :*

Edit. Jak zwykle ;p Dzisiaj waga pokazała rano, przed jedzeniem 67 kg. Jak to możliwe, trochę nie wierzę, więc zobaczę jak to będzie jutro rano, bo może się okazać, że dzisiaj rano był to ubytek wody z organizmu, jeśli jutro dalej będzie 67 to zaliczę mój 1. cel ^^ A tak poza tym zapomniałam dodać, że dzisiaj dumnie przechodziłam obok stoisk ze słodkościami i na nic nie miałam ochoty podczas, gdy przyjaciółka już prawie jadła wszystko oczami. Co za siła ! :D

środa, 16 kwietnia 2014

#5

Ok, wiem, że już dzisiaj pisałam, ale co mi tam. Ostatnio mam coś takiego, że staram się mieć jak najmniejsze bilanse. Nie cieszy mnie już fakt jedzenia, jem coś, bo trzeba. Powiedzmy, że mam limit 400 kcal i jak zjem 300 kcal to nie jest to dla mnie satysfakcjonujący wynik. Wychodzę z założenia, że jak mam limit 400 to nie muszę przecież zjeść aż tyle. O matko, to jest trochę chore, nawet jak na mnie. Wcześniej planowałam co na następny dzień zjem i starałam się wykorzystywać limity maksymalnie. Jutro mam 500 kcal limit i postaram się zjeść więcej. Czy uważacie, że jeśli na śniadanie zjem 15 g płatków fitness z 125 ml mleka 0,5% (104 kcal) , później jakieś 4 truskawki ( 10 kcal), granata (70 kcal) i założę sobie, że na obiad max. 200 kcal ( zawsze zakładam najgorszą opcję, że zjem na obiad 200 kcal) to będzie to fajny bilans, czy nie? Trzymajcie się ! :*

#4

Uwaga, to będzie długa notka.

Witam was ^^ Zacznę od razu, jak myślicie w co graliśmy na wfie? Hahahahah, tak, siatkówka, mało śmieszne jak dla mnie. Graliśmy przez większość czasu, bo na początku bieganie, rozgrzewanie i takie tam. Mimo, że nie jestem w klasie wojskowej to wf mam z wojskowymi. Major chyba miał dzisiaj gorszy humor, bo średnio co 10 minut krzyczał "na glebę i 20 pompek". Jak ja się żałośnie czułam... nie potrafię grać w siatkówkę, tak się przez to zestresowałam, że nogi mi się trzęsły, serce biło jak szalone, ponoć to miała być fajna zabawa. Bynajmniej :) Ciągle czułam wzrok innych na sobie i wyobrażałam sobie jak żałosna jestem. Przyczyniłam się i to znacząco do przegranych mojej drużyny. Jednak starałam się uspokoić i mówiłam sobie " Co Cię obchodzi co oni myślą, graj, bo to Ci tylko pomoże". Dało, więc radę, jestem już po wszystkim ^^ Czas zacząć przerwę Świąteczną : O Jeśli zawalę w tym czasie to ja nie wiem. Nie mogę zawalić! Za każdym razem kiedy mam jakiś kryzys, patrzę na moją czerwoną bransoletkę ( tak, wiem, że na nią nie zasługuję) i ona mi przypomina po co to robię, jaki mam cel. Tak poza tym to spotkałam dzisiaj Panią od niemieckiego, z którą miałam zajęcia jeszcze w zeszłym roku, stwierdziła, że marnie wyglądam. Cienie pod oczami, blada cera, wszędzie widać naczynka i żyłki. No cóż, mówiłam przecież, że żałośnie wyglądam ;)

Okokok, a teraz coś innego. Muszę się wam przyznać, że ciągle myślę o jedzeniu, nawet ostatnio mi się śniło, ciągle się budziłam i uspokajałam siebie, że przecież nic nie zjadłam i jest dobrze. Czasem szkoda mi, że nie mogę czegoś spróbować, ale z drugiej strony wyobrażam sobie, że jakbym to zjadła to sumienie, by mnie przecież zjadło. Czuję się żałośnie, grubas ciągle myśli o jedzeniu :))Mam wyrzuty za samo myślenie o jedzeniu... Czy to normalne ??

Ok, a teraz coś pozytywnego ^^ Na wfie troszkę pohasałam, a zaraz idę na rower, więc będzie ok. Jak na razie zjadłam śniadanie rano 56,6 kcal + czerwona herbata, oczywiście bez curku i w szkole jabłko. Zaraz muszę chyba coś przegryźć, bo już mama mi każe. Ehh. Wieczorem dopiszę jak poszło. Trzymajcie się kochane :*

 Edit.
Bilans  10. dzień SGD
-2 x chrupkie, raz z wędlinką i raz z odrobiną chudego twarożku i kiełkami 56,6 kcal
- jabłko 36 kcal
- filet z białej ryby ok. 60-70 ( zaszalałam z tą rybą, dobrze, ze niskokaloryczna)
+ w dzień czerwona herbata i woda
Przyjaciółka proponowała dzisiaj paluszki, alkohol, ale się oparłam ^^
razem 162,6/400
 Ćwiczenia:
ten nieszczęsny wf ( opisany w notce)
rower, +/- 15 km przejechane w ok. godzinkę

wtorek, 15 kwietnia 2014

#3

Wiem wiem, że na razie nie ma się czym chwalić, ale co tam. Ważę, 68,3 kg ^^ Wiem, że lepiej ważyć się rano, ale nie mogłam się powstrzymać, a poza tym rano zawsze zapominam. Nawet nie wiecie jak to miło słyszeć, że się bardzo schudło. To mnie bardzo motywuje i nie pozwala mi się poddać. Kolega zauważył, co prawda na jego opinii jakoś bardzo mi nie zależy, ale i tak fajnie. Również wielu ludzi, z którymi pracuje moja mama zauważyło i chwalą, ale to nie wszystko na rynku wszystkie te paniusie ekspedientki, które całymi dniami stoją i plotkują również zauważyły ^^ A niech im będzie, niech sobie mówią.(Takie uroki życia w małym miasteczku, większość osób siebie chociaż z widzenia kojarzy.) Nawet nie wiecie jaka radość i duma mnie rozpiera, chociaż oni chyba nie widzą tych wielgachnych ud... i tej opony na brzuchu ii tej mojej pucułowatej buźki. No cóż, muszę sobie zapracować na fajne nogi, płaski brzuch i szczuplejszą twarz.
wow wow wow, jakie nóżki *.*
Trzymajcie się chudo :*

#2

Huhuhu, dzisiaj nawet spoko dzień, chociaż... w szkole niemiłosiernie się dłużyło. Nie wiedziałam już co mam ze sobą zrobić. W szkole byłam już naprawdę głodna, a przychodzę do domu i odechciewa mi się jedzenia, ale dobrze wiem, że aby uniknąć ewentualnego napadu trzeba coś przegryźć. Cóż, dzisiaj nawet ze sobą wygrałam, bo przygotowałam sobie 200 ml rosołku z 3 łyżkami makaronu z pszenicy durum, a zjadłam tylko połowę. Już po połowie byłam pełna ^^ Szkoda tylko, że co bym nie zrobiła to moje nogi nadal są mega tłuste i ohydne wręcz. Jutro mam wf, mam nadzieję, że nie będzie gry w siatkówkę, bo nie znoszę tego, wszystkie inne zadania są dla mnie w danym momencie najważniejsze! Trzeba dawać z siebie wszystko.

Eh... dzisiaj byłam na dworze z przyjaciółmi, szwendaliśmy się dobre 2 godziny. Niestety dołączyła do nas taka laska, której nie lubię :) Ona mnie chyba też nie, chociaż oczywiście nie powie mi tego w twarz, tylko za plecami mówi do reszty żeby się mnie jakoś pozbyli. Jak ja to kocham! Najlepsze jest to, że za każdym razem tak jest, a potem tylko przeprasza i mówi, że nic do mnie nie ma i chce zacząć znajomość od nowa. Nie wiem już co mam o tym sądzić. Taaaak...
 Bilans 9. DZIEŃ SGD
 -2 x chrupkie pieczywo z szynką drobiową 60
-jabłko 36
- odrobinę rosołu ok. 100
+ w dzień herbata czerwona i woda
Razem 196/300

Na dworze tak zmarzłam, że próbuję się rozgrzać już 40 min... i nic z tego. Jak zwykle :) Próbuję wspomóc się herbatą, a za chwilę mam nadzieję, że zbiorę się na skakankę.
Trzymajcie się kochane, nie dajcie się przedświątecznym pokusom :*
 Edit.
Ćwiczenia
5 minut zwykłej rozgrzewki
 +300 skoków na skakance
10 przysiadów
w dzień 2 godziny łażenia

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

#1

Ciężko mi zacząć. Miałam opory przed założeniem tego bloga, ale w końcu się zdecydowałam, ze go założę. Ma mnie on przede wszystkim motywować do dalszej pracy. Chciałabym dzielić się z wami tyloma  rzeczami, oczywiście głównie związanymi ze stosowanymi przeze mnie dietami i tak ogólnie. Zaznaczę, że jestem otwarta na kontakty z wami. Podawajcie mi linki do waszych blogów i komentujcie, pytajcie, nie bójcie się :)
 Przechodzę do rzeczy, bo jak mówię ciężko mi zacząć, ale myślę, że z kolejnymi postami jakoś się rozkręci i mnie nie zostawicie :c Aktualnie jestem na SGD (8. dzień), chyba wiemy co to jest? Tłumaczyć nie muszę jak sądzę, ale jeśli coś jest niejasne to pytać ;)
Chciałabym wam przedstawiać moje bilanse, ponieważ to mam nadzieję pomoże mi je utrzymać na poziomie. Wiadomo, że większa szansa, że nie zjem czekolady jeśli pomyślę, że wstyd mi przecież będzie napisać.
Dzisiaj:
2x chrupkie pieczywo z szynką drobiową 60 kcal
naleśnik z jabłkami i cynamonem 159 kcal
granat 70 kcal

+ picie - 2 x herbata czerwona, sporo wody
 = 289 / 400

Poprzednie dni:

1. 272/400
2. 276/300
3.374/400
4. 482/500
5. 432,5/450
6. 168/650
7. 132,66/650
8. 289/400

Chciałabym dodać, że już 2. raz jestem na sgd, za pierwszym razem dałam radę, chociaż 1 dzień miałam zawalony. Nie chciałabym tutaj mieć zawalonego ani jednego dnia. Nawet na Święta muszę się jakoś trzymać. W końcu trzeba ogarnąć te potworne udziszcza, grube łapska i tę oponę na brzuchu. Blee ;/

Edit.
Nie myślcie, że ja tylko ograniczam jedzenie, a ćwiczyć mi się nie chce. Biegam, jeżdżę na rowerze, ćwiczę aerobik.
Dzisiaj było 35 min fitnessu z płytą treningową :) Dajcie mi już ładną pogodę żeby móc iść na luzie biegać lub żeby na rower wyjść *.* Pamiętam jak na początku marca piękna pogoda dopisała przy biegu organizowanym na 5 km *.* ahh...