wtorek, 1 lipca 2014

Nowy miesiąc

Dopiero co witałam czerwiec. Heh, jak ten czas szybko płynie.
Lata niestety nie widać, pogoda średnia.
W ostatnich dniach wrócił mi okres. To oznacza, że moje starania idą w dobrą stronę. Cóż, mimo tego, że w tym miesiącu okres minął inaczej niż zwykle, jakby taka wersja demo xd 2 dni i po krzyku, gdzie zazwyczaj było to nawet 5 dni.
Przez te kilka dni jadłam normalnie, starałam się nie liczyć kalorii, ale jeść tyle, by pozostać ze sobą w zgodzie. Nie jest łatwo, bo coś w głowie ciągle próbuje liczyć i mówić mi co mam robić, ale ja tego nie potrzebuję. Jakoś specjalnych ćwiczeń też nie było, ale ogólnie ruch był. W niedziele na działce pomimo brzydkiej pogody zbieraliśmy warzywa i owoce. Fajne chwile spędziłam jedząc borówki, groszek i truskawki prosto z krzaka. Wiem, że mama lubi takie dni ze mną, powiedziała mi o tym :) Jak na razie waga się utrzymuje. Chyba najpierw muszę ją ustabilizować, ponieważ tycie nie jest mile widziane. Dopiero, gdy wszystko ustabilizuje i z powrotem ogarnę to będę brać się za diety. Chociaż w sumie to nie chcę być całe życie na diecie. Dlatego to nie będzie dieta, to będzie po prostu normalny styl życia. Najpierw muszę sobie wszystko poukładać, bo ( i tu właśnie uciekła mi myśl, chyba będę żyć w niepewności, bo nie wiem co chciałam napisać). Hahah. Jednym słowem zrozumiałam, że nie chcę tak dłużej. Nie chcę na zakupach myśleć tylko o jedzeniu, kaloriach i o tym, czy i jak schudnę. Dosyć tej paranoi. Teraz będę robić wszystko dla przyjemności. Postaram się sama sobie poradzić.
Dzisiaj pod wieczór idę biegać. Będzie fajnie. Jeszcze tylko 2 piosenki na mp3 muszę przerzucić.

Nie wiem jak często będę pisać. Bywa tak, że potrzebuję czasu. To na pewno nie jest nasze pożegnanie, ale chyba będę pisać rzadziej.

Jutro idę do fryzjera. Ciekawe jak to się skończy. Wszystkie dobrze wiemy jak to wygląda, gdy się je po 300 kcal dziennie. Włosy ( i nie tylko) słabną. Kiedyś długie, gęste blond włosy, dzisiaj są bardzo przerzedzone i oklapnięte. Aż wstyd się z takimi pokazać.

Trzymajcie się.

Bilans bez liczenia kalorii:

- owsianka z odżywką białkową
-resztka kalafiora, który jadłam wczoraj
-1 naleśnik z chudym twarogiem, domowym dżemem i owocami
-banan
-gryz sałatki, 1 kanapka z ciemnego chleba bez węglowodanów z szynką drobiową i pół serka wiejskiego

Jest okej, kusi mnie, żeby policzyć . . .

Biegłam, biegłam i było cudownie. Starałam się napatrzeć na widoki. Nacieszyć się nimi, zawsze tak robię. Tak jakbym chciała się napatrzeć na zapas. Piękne zachodzące słońce między drzewami. Dzisiaj nie tylko ja korzystałam z ładnej pogody, tak tak, pod wieczór zrobiło się całkiem przyjemnie. Dużo osób biegało, jeździło na rowerze, na rolkach lub po prostu spacerowało. Ja dzisiaj biegłam z koleżanką, z którą biegałam zimą. Powiem jedno, jej wytrzymałość mocno podupadła... a może to moja wzrosła, a jej się nie zmieniła? Możliwe. W każdym razie, jestem z siebie zadowolona.

4 komentarze:

  1. "wersja demo" :D- tekst na poprawę humoru, jak najbardziej zaliczony :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że będziesz rzadziej, ale podoba mi się Twoje nastawienie. Najważniejsze jest żebyś czuła się dobrze z tym co robisz i nie miała poczucia winy. :) Jeśli jesteś szczęśliwa i przy okazji nie tyjesz to super, mam nadzieje, że taki nastrój utrzyma się u Ciebie jak najdłuzej. Rozwaliłaś mnie tym tekstem o wersji demo XDDD Miłego biegania, trzymaj się <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ahh bieganie, ja mam niestety na słabą kondycję i problemy z sercem ;c
    Podoba mi się twój blog i chętnie będę tu zaglądać. Powodzenia ;*
    Mam nadzieję, że zajrzysz kiedyś do mnie :) http://escapex1408.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniałe i mądre podejście. Popieram. ;)

    OdpowiedzUsuń