czwartek, 24 lipca 2014

Chcę już do domu

Wczoraj, choć w sumie dzisiaj po północy wróciłam do Warszawy. Jutro po ósmej mam pociąg do domku. Nie mogę się doczekać. Jestem już zmęczona. Ale wyjazd był całkiem udany, zobaczyłam większość tego co zaplanowałam, ale niestety nie wszystko, bo dosłownie 1-2 dni mi zabrakło. Cóż, młoda jestem, jeszcze zdążę.W sobotę przeszłam 12 km, 6 km w jedną i 6 km w drugą stronę. W niedzielę szlak architektury Zakopanego, Muzeum Tatrzańskie i oczywiście Krupówki. W poniedziałek Morskie Oko, ponad 16 km, 8 km w jedną i drugie 8 km w drugą stronę. Deszcz, burza, nic nie było przeszkodą w dojściu do celu ! We wtorek Gubałówka, tutaj już skorzystałam z kolejki, ale nazwijmy to "szczytem Gubałówki" przeszłam jakieś 4-5 km spacerując i dotarłam do kolejki krzesełkowej na Butorowym Wierchu. Zjazd tą kolejką był o niebo lepszy niż wjazd tą zwykłą kolejką terenową do góry. Cóż, środa, czas wyjazdu, pakowanie i czas do domu. Pociąg miałyśmy późno, więc zaniosłyśmy bagaże na dworzec, schowałyśmy w przechowalni bagażu i poszłyśmy jeszcze połazić. Cały dzień lało, nie było to najprzyjemniejsze. Ok ok, pod względem organizacji wszystko było super, ale kur. ekhem, miałam nadrabiać, a ja co? No jajco, niczego sobie nie odmawiałam, jedyne pocieszenie, że dużo chodziłam. Szarlotka na ciepło? Pewnie! Naleśniki? Poproszę!

Kobieto, zastanów się o co Ci chodzi i czego Ty chcesz. Chcesz żreć, czy nie? Męska decyzja i po krzyku, ale ... ja nie wiem. Chciałabym jeszcze schudnąć, ale już nie potrafię. Ostatni rok był dla mnie bardzo ciężki, nie potrafię znowu wejść na ten ''tor'' odchudzania, chociaż wiem, że jedzenie jest tylko chwilą, tylko przez chwile jest miło i przyjemnie, a potem całe dni żałowania.

Na wadze 64,5 kg. Mam cichą nadzieję, że to wynik jakiegoś zastoju w organizmie, czy coś. Może to wina tego, że ważyłam się po śniadaniu, w koszuli nocnej, mhm, chciałabym. Zważę się w domu, przed śniadaniem, ale w sumie czego ja się spodziewam. Przez moją głupotę stało się to co się stało i muszę się z tym pogodzić i to naprawić, bo przecież mogę.

Co ja mam kupić sobie na podróż? Babcia znowu wypcha mi plecak żarciem, a ja idiotka ulegnę.Muszę znowu powoli zmniejszać ilości żarcia.

Naprawdę chętnie bym założyła nowego bloga, ale nie mogę. Nie wiem, czy w innego bloga mogłabym włożyć tyle siebie co tutaj.

Trzymajcie się :*

1 komentarz:

  1. Kochana, jesteś bardzo silna! To, że starasz się wszystko unormować i idzie jak idzie, to normalne po takim odchudzaniu. Tylko nie pozwól sobie teraz zmarnować tego wszystkiego, co wypracowałaś przez ostatni rok! Bądź rozsądna! Trzymam kciuki ;*

    OdpowiedzUsuń