niedziela, 6 lipca 2014

Odpoczynek

Dzisiaj totalnie luźny i wypoczynkowy dzień. Siedząc spokojnie nad jeziorem myślałam o tym, że zasługuję na taki dzień. Mimo tego, że nie planuję ćwiczeń, dzień nie jest zmarnowany. Czy podziałało? Nie wiem sama. Ale skoro dzisiaj odpoczywałam to na jutro mam już obmyśloną całkiem niezłą trasę, która w dużej części biegnie przez las. Dobrze, że mam do dyspozycji tyle lasów wokoło, bo ostatnio polubiłam bieganie właśnie w lesie.

Przełomowy dzień w moim życiu. Nad jeziorem wiadomo, kąpanie. Nie byle jakie, bo pierwsze w sezonie iii . . . pierwszy raz od baardzo dawna byłam w dwuczęściowym stroju. I o dziwo niezbyt przejmowałam się tym, czy podobam się innym, czy nie. Wiem, że nie mam idealnej figury i na razie szans na nią nie mam, bo nie czuję się gotowa na dalsze odchudzanie (w takim tempie w jakim działo się to dotychczas), ale wracając to tematu, pomimo mankamentów mojej figury czułam się całkiem nieźle. Może jeszcze nie do końca pewnie, ale nie było źle :) Ba! Jadłam przy ludziach nie przejmując się, czy uznają mnie za ohydną ( zawsze prześladowało mnie uczucie, że ludzie widzący mnie jedzącą nie patrzyli na mnie pochlebnie). Siedziałam sobie w moim stroju i spokojnie jadłam. Na końcu, czyli już po kąpaniu i po jedzeniu, gdy siedzieliśmy jeszcze sobie śmialiśmy się, z najzwyklejszych głupot. A z mamą to już w ogóle. Przypominałyśmy sobie żenujące i śmieszne sytuacje z mojego dzieciństwa. Jednak hitem wyjazdu okazała się sama miejscowość w której leniuchowaliśmy, a dokładnie jej nazwa. Stolec proszę państwa. Gówniany wypoczynek :) Na szczęście tylko z nazwy, bo dzisiejszy wypad zaliczam do bardzo udanych.

Nie wiem czemu, dzisiaj powrócił strach przed ważeniem. Boję się, a co jeśli utyłam? Ostatnio sobie jadłam, ale czy aby czasem nie za dużo ?
Tak wiem, takie uroki wracania do normalności. Decyzję o tym podjęłam w sumie niedawno i nadal mam w głowie ten moment, kiedy 1000 kcal to wydawało mi się tak dużo, myślałam, że nigdy nie dam rady tego przekroczyć chociaż bardzo tego pragnęłam. Szczerze, wiecie czemu nie liczę kalorii? Ponieważ boję się zobaczyć końcowej ich sumy. Boję się, że gdybym zobaczyła ich aż tyle to znowu zjeżdżałabym do 500 i niżej. Ale podstawowe pytanie, czy jeszcze bym umiała to robić? Potrafiłabym wytrzymywać głodówki? Naprawdę nie wiem, ale sądzę, że odpowiedź brzmi nie.

Zapewne znacie to uczucie po głodówce, kiedy budzicie się następnego dnia i wasze ciało domaga się jedzenia. Często kończy się to tak, że jeden dzień głodówki, a drugi dzień napadów i obżerania się ( wiem, że dla nas często nawet 600 kcal po głodówce to było obżeranie się). Nie wiem, czy któraś z was próbowała już podejmować walkę o oderwanie się od "pro ana", ale jeśli, któraś z was tego chce, to niech przygotuje się na to, że jest ciężko. Przynajmniej ja czuję się tak, jakby ktoś wypuścił bardzo wściekłą bestię, która domaga się swego. Wyrusza ona na polowanie. Cel jest jeden : jeść. O tak, nareszcie mogę jeść, zjem wszystko co pod ręką, co mi tam. Ciężko to zatrzymać. Utrzymanie kontroli jest prawie niemożliwie, ale kluczowe słowo : prawie.

Czasem, a raczej praktycznie zawsze, gdy o tym myślę, wydaje mi się, że jestem niewystarczająca, by chcieć pomocy. Jestem niewystarczająco chuda, przecież jest tyle chudszych dziewczyn. Też bym chciała taka być, wtedy pewnie bym komuś powiedziała, sięgnęłabym po pomoc, ale nie jestem chuda, więc pewnie tylko dramatyzuje i problemu jako takiego nie mam. Chude mogą przytyć, a nawet często jest tak, że muszą. Ja nie mogę.

Dam radę, przejdę przez to. Muszę. Pewnie już na zawsze zostanie we mnie coś co będzie kuło w serce kiedy za dużo zjem. Coś co krzyknie za plecami "za gruba!". Muszę to wyciszyć, nie słuchać tego. Zająć się tym co ważne.

Siedzę dzisiaj wieczorem i szklą mi się oczy. Nie wiem czemu, co się stało, ale dużo rzeczy wróciło. W tym właśnie strach.

Trzymajcie się :)

4 komentarze:

  1. dla takich dobrych chwil jak dzisiaj w stolcu (hihihi) warto walczyć, prawda? trzymaj się kochanie, wierzę, że jest ciężko, ale bądź twarda! postaraj się przekuć proanorektyczną kontrolę w zdrowy rozsądek. ja trzymam za ciebie kciuki i podziwiam cię, bo sama nie umiem się wyrwać. i jeszcze na razie nie będę próbować. ale ty idź do przodu dzielnie. niczego się nie bój, dasz sobie radę! brawo!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że na wyjeździe nie przejmowałaś się dietą i swoim wyglądem.
    Trzymaj się :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie, że Ci się udał wyjazd, należał Ci się odpoczynek! ;) Pamiętaj, nie ważne jest co pokaże waga, a to, że czujesz się dobrze w swoim ciele. Nie daj cyferkom decydować o Twojej wartości. Jesteś silną dziewczyną i jestem pewna, że dasz sobie radę. Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo, ale powrót do zdrowego odzywiania jest możliwy. Wierzę w Ciebie, trzymaj się ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Czasem trzeba zapomnieć o wszystkim i odpocząć. Super że nie przejmowałaś się innymi ;) Będzie dobrze i dasz sobie radę :)

    OdpowiedzUsuń